wtorek, 3 czerwca 2014

Książka pod lupą #7 - "Papierowe Miasta"

John Green - "Papierowe Miasta"


Kochani! Do napisania tej recenzji zbierałam się bardzo długo. Oprócz mojej nauczycielki języka polskiego, nikt nigdy nie czytał moich recenzji – to spowolniło mnie dodatkowo. Mam nadzieję, że pomimo to wyjdzie całkiem znośnie. Jednak w pierwszym zdaniu kluczowe jest słowo „tej”. Ponieważ moi drodzy, chciałabym się z wami podzielić swoimi przemyśleniami na temat Papierowych Miast. 

Bardzo trudno jest dobrać słowa opisujące książkę, która wywarła na nas takie wrażenie, jakie na mnie wywarły Papierowe Miasta. W każdym razie trudno to zrobić składnie i zachęcająco. Rzucam się trochę z motyką na Słońce… Albo, jak kto woli, ze sztyletem na Olimp. Autorem Papierowych Miast jest nie kto inny, jak szanowny pan John Green. Jest to autor doskonale znany w młodzieżowych kręgach i nie wiem czy jest sens robienia na jego temat długich wywodów. Najkrócej jak się da – chodząca genialność, nie człowiek. Choć niektórzy wolą go nazywać Bezdusznym Łamaczem Serc, ale to taki trochę temat rzeka. Nie wiem czy mieliście już wcześniej do czynienia z jego dziełami, ale jeśli nie, to musicie to jak najszybciej zmienić! Jeśli o mnie chodzi, to pan Green uzyskał już taki status, że kupiłabym każdą jego książkę, zupełnie w ciemno. 

Głównym bohaterem Papierowych Miast jest Quentin Jacobsen (dla przyjaciół Q), który całkiem lubi swoje życie i panującą w nim monotonność. Właśnie kończy szkołę, ma dwóch najlepszych kumpli, lubi grać w gry komputerowe i za największe szczęście w swoim życiu uznaje to, że jego dom sąsiaduje z domem niejakiej Margo Roth Spiegelman. Q i Margo są rówieśnikami i chodzą to tej samej szkoły. W wieku osiemnastu lat nie są sobie szczególnie bliscy, ale w dzieciństwie przeżyli razem coś niezwykłego. Ach, zapomniałam dodać, że Q jest zakochany w Margo. Od zawsze. 

Jak już mówiłam, życie Quentina toczy się spokojnie, a momentami nawet trochę nudnie. Ale Q nie narzeka. Myśli o swojej przyszłości, chce w spokoju skończyć szkołę. I tak by pewnie było, gdyby pewnej czerwcowej nocny, do jego domu nie wkroczyła Margo Roth Spiegelman w stroju nindży. Dziewczyna stawia Quentinowi nietypowe żądanie. Q nie jest zbyt asertywny i tym sposobem rozpoczyna się ich szalona noc. Nasz bohater nigdy nie przeżył niczego takiego, od dzieciństwa nie spędził tyle czasu z Margo, no i nigdy nie bawił się tak dobrze. Ma nadzieje, że ta noc dużo zmieni. Jednak czeka go spore rozczarowanie. Margo znika. Żeby ją odnaleźć, Q musi nieźle wysilić się nad rozwiązaniem zagadek, które mu pozostawiła. A na deser – odbyć wariacką podróż, bardzo długą podróż z przyjacielem, który ma problemy z pęcherzem. 

Papierowe Miasta to historia pokazująca nam jakie trudne mogą być nasze bitwy. Bitwy toczone codziennie przez każdego z nas. Bitwy, w którym stawką jest odpowiedź na pytanie: „Kim jestem?”. Quentin i Margo próbują sobie na to pytanie odpowiedzieć. Pan Jacobsen ma swoją niezmienną maskę, a panna Spiegelman ma dziesiątki twarzy. Quentinowi potrzeba zdjęcia maski, a Margo musi odnaleźć prawdziwą siebie pośród dziesiątek wersji, które stworzyła przez całe swoje życie. Historia ta uczy nas nie tylko patrzenia na inny, ale też patrzenia na samego siebie. Uczy tego, że można obserwować ludzi, można brać z nich przykład, ale nigdy nie można stać się takim samym jak druga osoba. Papierowe Miasta przekonują, że jesteśmy jedynymi i niepowtarzalnymi wersjami siebie, ale cała sztuka polega na tym, żeby tą wersję odnaleźć. 

Książka ta jest niezwykła – pouczająca, wciągająca, a ponadto bardzo zabawna. Nauczyła mnie, żeby nigdy nie mówić o kimś, że na pewno jest taki, a nie inny. Nie możemy być pewni tego, że ktoś jest na sto procent jakiś. Wiemy tylko tyle, ile ta osoba nam pokazuje. Nie powinniśmy przekonywać nikogo o cechach drugiej osoby. To indywidualne zadanie każdego z nas. To my musi pokazać innymi jacy naprawdę jesteśmy, to my sami musimy przestać być papierowi! Mam nadzieję, że zachęciłam chociaż jedną osobą do sięgnięcia po Papierowe Miasta. A przede wszystkim mam nadzieję, że nie odjęłam genialności tej wspaniałej książce. :)

Kath

2 komentarze:

  1. bardzo, ale to bardzo chcę przeczytać w końcu coś tego autora, ale nigdy nie mam okazji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam tą ksiażkę, pochłonęłam ją w 2 dni, cudowna <3

    OdpowiedzUsuń

Zapraszamy do komentowania :)
Dla ciebie to chwilka, a dla nas miłe uczucie docenienia :)