John Green - "Szukając Alaski"
"Tak wielu z nas musiało żyć z tym, co zrobili, bądź z tym, czego nigdy nie zrobili. Z tym, co się nie udało, z tym, co w danej chwili wydawało się właściwe, ponieważ nie potrafiliśmy przewidzieć przyszłości. Gdybyśmy tylko potrafili dostrzec niekończący się ciąg konsekwencji naszych najmniejszych czynów. Jednak nie możemy wiedzieć więcej - do czasu, aż taka wiedza stanie się bezużyteczna."
"Porównywany z przełomowym "Buszującym w zbożu" J.D. Salingera literacki debiut Johna Greena to powieść o myślących i wrażliwych młodych ludziach. Zbuntowanych, szukających intensywnych wrażeń i odpowiedzi na najważniejsze pytania: o miłość, która wywraca świat do góry nogami, o przyjaźń, której doświadcza się na całe życie.
Niezapomniana opowieść o odkrywającym życie Milesie zakochanym w szalonej, zbuntowanej Alasce, dzięki której odnalazł Wielkie Być Może – czyli najintensywniejsze i najprawdziwsze doświadczenie rzeczywistości."
Kolejna powieść Johna Greena, została porównana do genialnego "Buszującego w zbożu" (Którego nie miałam okazji, jeszcze przeczytać...) i muszę stwierdzić, że prawdopodobnie zasługuje na ten tytuł. Tym razem autor, pokazuje nam normalną młodzież, ale czy do końca jest ona taka zwyczajna?
Głównym bohaterem jest Miles Halter, szesnastolatek, omamiony marzeniami, wiodący do tej pory życie samotnika, wreszcie wyruszający do rygorystycznej szkoły Culver Creek, w poszukiwaniu własnego Wielkiego Być Może. Czym ono jest? Na razie tego nie wie. Ma być to po prostu najlepsze przeżycie rzeczywistości, zmieniające cel jego życia. Miles, szybko zapoznaje się ze swoim niskim, ale niezwykle żywiołowym współlokatorem - Pułkownikiem - oraz jego przyjaciółmi Takumim, Larą i piękną, urzekającą Alaską Young, otrzymując jednocześnie wspaniały pseudonim "Klucha".
"- Dlaczego palisz tak cholernie szybko? - zapytałem.(...) Uśmiechnęła się, rozradowana jak dzieciak w ranek Bożego Narodzenia i rzekła:- Wszyscy palicie dla przyjemności. Ja palę po to, aby umrzeć."
Nastolatkowie nie boją się łamać regulaminu, a Klucha po pewnym czasie przełamuje swoje opory przed wejściem w "złe towarzystwo" - jakby to nazwali jego rodzice. Picie, palenie, głupie żarty, łamanie ciszy nocnej, przebywanie w zakazanych pokojach to codzienność. W tym miejscu można by pomyśleć - czyżby miałaby być to kolejna książka o nudnym życiu, przeciętnych nastolatków? Jednak po tak wybitnym erudycie, jakim jest, przynajmniej według mnie, John Green, możemy oczekiwać czegoś więcej - i oczywiście dostajemy to!
"Szukając Alaski", mimo tego, że na początku nie do końca to widać, jest wspaniałą, refleksyjną, pełną życiowych prawd i przemyśleń, powieścią. Brnąc coraz dalej, w kolejne strony tekstu, treść coraz bardziej nas wciąga. Pierwsza połowa - PRZED - jest zdecydowanie lżejsza, a - PO - bardzo mocno naładowana podłym, smętnym nastrojem, ale też wieloma refleksjami. Czym jest nasz labirynt cierpienia? Jak się z niego wydostać? Jaką wagę odgrywa miłość, przyjaźń i religia w naszym życiu? Czy niefortunne zdarzenie z przeszłości, problemy rodzinne, brak akceptacji, niezrozumienie, uprzedzenia mogą mieć wpływ na twoje życie, bądź śmierć? Czym jest nasze Wielkie Być Może? Czy warto dążyć do jego odnalezienia? Jakie tajemnice może skrywać pozornie szczęśliwa Alaska?
"Budda twierdził, że przyczyną cierpienia jest pożądanie i że gdy ustaję pożądanie, ustaje cierpienie."
John Green, jak zwykle stawia nas przed niezwykłymi, trudnymi pytaniami, które mogą nas porządnie zagnieść emocjonalnie i psychicznie. Całą książkę, przeczytałam z małymi przerwami, cierpiąc po niej przez trzy tygodnie na "kaca moralnego i książkowego". Początkowy nastrój książki jest niezwykle łatwy w odbiorze, autor pokazuje swój oryginalny humor, jednak później jest coraz bardziej poważny i zmuszający czytelnika do refleksji. "Szukając Alaski" to według mnie książka dla dojrzałych emocjonalnie odbiorców, którzy będą zdolni docenić mocny, głęboki warsztat twórczy Greena, poruszający morale osób, potrafiących zrozumieć ukryte motywy, oraz kolejna kopalnia wspaniałych cytatów, mających niezwykły wpływ na czytelnika. Powieść polecam każdemu, chociażby, po to, aby zapoznać się z ciekawym, oryginalnym stylem Greena, by powoli uświadamiać sobie okrutność życia oraz to, że niektórzy są jedynie pozornie szczęśliwi... Na sam koniec, moich nocnych wypocin, zostawiam was z pytaniem, z tej fascynującej lektury:
"Jak ty-właśnie ty-zamierzasz wydostać się z tego labiryntu cierpienia?".
___________________________________________________
Mam nadzieję, że recenzja się wam spodobała. :)
Jeśli przeczytałeś - skomentuj, doceń naszą pracę. :)
Tekst opublikowany również na moim blogu.
Pozdrawiam, Iadala
Zamierzam ją przeczytać po angielsku, więc jak narazie szukam dobrej oferty :D
OdpowiedzUsuńO książkach J. Greena jest teraz głośno, ale tymczasowo się nie skuszę. Boję się 'kaca książkowego'. .-.
OdpowiedzUsuńPS Wasz blog został nominowany do Liebster Blog Award - http://books-myworld.blogspot.com/2014/07/liebster-blog-award.html
Pozdrawiam!
Oj, kac książkowy był! :)
UsuńAle warto, naprawdę warto przeczytać. :)
Bardzo dziękuję za nominację! :)
Chciałam się sprawdzić i kupiłam sobie ją w oryginale. Musze powiedzieć, że bardzo mi się spodobała. Na pewno skłoniła do przemyśleń.
OdpowiedzUsuńWszędzie Green. A ja jak zwykle w tyle z 100 km =D Muszę w końcu kupić jego książkę, ale zacznę od Gwiazd naszych wina
OdpowiedzUsuń