Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Książka pod lupą. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Książka pod lupą. Pokaż wszystkie posty

środa, 3 września 2014

Książka pod lupą #17 - "Numery. Chaos"

Rachel Ward - "Numery. Chaos"

"Coś się zbliża...  Coś gigantycznego.  Coś złego. Gruzy, woda, ogień, chaos?  Prawdziwe piekło. 1 stycznia 2027 roku w Londynie stanie się coś strasznego. Zniknie całe miasto.  Zginą miliony ludzi. Adam to wie, bo jak jego mama Jem widzi w oczach ludzi datę śmierci. A prawie wszyscy wokół mają ten sam numer: 112027. Co to będzie?  I co Adam może zrobić?"
Druga część serii "Numery"!

Adam ma dar, tak jak jego mama widzi w oczach ludzi numery - daty ich śmierci, a oprócz tego wyczuwa jak ktoś zginie. W 2026 roku Anglia zostaje podtopiona, powódź zmusza chłopaka wraz z babcią do przeprowadzki - wybierają Londyn. Ale czy był to dobry wybór?

Sara ma szesnaście lat, "rozrabia" w szkole, ciągle ją przenoszą - tym razem trafia do Forest Green - placówki oświatowej z twardymi zasadami. Gdy tam spotyka chłopaka ze swych koszmarów, panikuje. Tylko, co tak naprawdę kryje się pod przykrywką twardzielki?

Adam w kółko widzi trzy numery 1.1.2027, 2.1.2027, 3.1.2027 - oznacza to, że większość mieszkańców Londynu zginie, zginie za niecałe pół roku! Chłopak stara się jakoś temu zaradzić, ale niektórzy nie są w stanie mu wierzyć. 

Sara, wie ze swoich koszmarów, że jej skarb zginie na rękach Adama - tylko czy to okaże się prawdą? Dziewczyna nie wie, czy może mu ufać, mimo, że coś pociąga ją do niego, boi się go, boi się, że zabierze jej to wszystko co ma. 

"Człowiek nie wie co ma, póki tego nie straci."

Rachel Ward, zachwyciła mnie pierwszą częścią "Numerów", ta jej dorównuje, a może nawet przewyższa treścią i formą. Autorka po raz kolejny wykreowała świetną rzeczywistość i bohaterów. Cały czas można odczuć dreszczyk napięcia "co będzie dalej?". Wydawać, by się mogło, że będzie to książka przewidująca - owszem niektóre elementy można poskładać, jednak cały czas znajdzie się coś, co nas zaskoczy.

Główni bohaterowie - Sara i Adam - nie mają łatwego życia, dziewczynę dotyka zło od strony najbliższej rodziny, a chłopaka - od śmierci. Bo kto ma łatwe życie, jeśli na każdym kroku widzi numer 1.1.2027, czuje jak ginie pod gruzami, w nurcie wody, czy w ogniu?

Ward, po raz kolejny świetnie ukazała autentyczność świata młodzieży, nie brakuje tutaj niecenzuralnych słów oraz świetnych opisów emocji - nie tylko dziewczyny, ale też Adama, gdyż książka jest pisana z dwóch różnych punktów widzenia, które przeplatają się kolejno rozdziałami.

Muszę tutaj również wspomnieć o okładce, która jest porażająco piękna na przeciwko pierwszej! Nie widać tego na zdjęciu, ale cała jest pokryta drobnymi, błyszczącymi, srebrnymi liczbami, które ją idealnie wypełniają i nadają dużo lepszego wyglądu.

Autorka znowu świetnie sobie poradziła z napisaniem kontynuacji pierwszej części, dzięki czemu już nie mogę się doczekać, trzeciej, którą już dziś zacznę czytać. Seria naprawdę wciąga, jest wspaniałą, lekką, ale jakże bogatą i fascynującą lekturą. Polecam wszystkim czytelnikom!

Iadala


sobota, 23 sierpnia 2014

Książka pod lupą #16 - 7 razy dziś

Witam Was, po krótkiej przerwie! 
Niestety musiałam wyjechać i nie miałam możliwości wstawienia czegoś na bloga. :( 
Dzisiaj zapraszam na krótką notkę #Lumos!
Zapraszam do czytania i komentowania tego i poprzedniego postu! 
Pozdrawiam, Iadala
_____________________________________

Lauren Oliver - 7 razy dziś 

"Co by było gdybyś miał tylko jeden dzień do przeżycia? Co byś zrobił? Kogo byś pocałował? I jak daleko byś się posunął, aby ocalić swoje życie? Samantha Kingston ma wszytko - najbardziej uroczego chłopaka, trzy wspaniałe przyjaciółki i pierwszeństwo we wszystkim, w szkole Thomasa Jeffersona, od najlepszego stolika w stołówce, po najbardziej pożądane miejsce na parkingu. Piątek dwunastego lutego powinien być kolejnym dniem z jej sielankowego życia. Jednakże zamienia się on w jej ostatni dzień życia. Wtedy dostaje drugą szansę. Siedem szans. Przeżywając ostatni dzień w ciągu jednego tygodnia, rozwikła tajemnicę swojej śmierci. Odkryje prawdziwą wartość wszystkiego, co może stracić..."

 „7 razy dziś” jest debiutancką powieścią Lauren. I jak na pierwszą książkę jest świetna. Ona w ogóle jest świetna. Lekko i przyjemnie się czyta, sama historia też jest porywająca. 
"Może dla ciebie jest jakieś jutro. Może dla ciebie istnieje tysiąc kolejnych dni, albo trzy tysiące, albo dziesięć. Ale dla niektórych istnieje tylko dziś. I tak naprawdę nigdy nie wiadomo."
Dziewczyna przeżywając ten sam dzień siedem razy, diametralnie się zmienia. Pierwszoosobowa narracja pomaga nam zrozumieć emocje kierujące nią i jeszcze lepiej dostrzec zmiany, które w niej zachodzą. Samantha dostrzega, że żyła nie doceniając tych, którzy kochali ją naprawdę. 
„Podobno tuż przed śmiercią całe życie staje człowiekowi przed oczami. W moim przypadku było inaczej.”

Książka nie opowiada prostej i przejedzonej historii. Wywołuje w czytelniku wiele refleksji, a także odnosi się do naszych zachowań w codziennym życiu.

#Lumos

czwartek, 14 sierpnia 2014

Książka pod lupą #15 - "Gwiazd naszych wina"

John Green - "Gwiazd naszych wina"

Tytuł Kultowego Pisarza Amerykańskiego przywodzi mi na myśl widok łysiejącego biznesmena w podeszłym wieku, siedzącego przed maszyną do pisania ze szklaneczką whisky. Jakież wielkie zaskoczenie spotyka ludzi, gdy okazuje się, iż John Green jest zaledwie 35-letnim vloggerem, który publikuje internetowe filmiki ze swoim bratem Hankiem. Każda z jego powieści osiąga duży sukces, jednak „Gwiazd naszych wina” zagościła nawet na pierwszym miejscu listy bestsellerów New York Timesa.

Hazel Grace Lancaster jest szesnastolatką, chorującą na raka tarczycy. Z powodu nowotworu nie chodzi do szkoły, nie ma przyjaciół, a sobotnie wieczory spędza na oglądaniu z rodzicami ‘America’s Next Top Model’. Jednakże pewnego dnia wszystko się zmienia, gdy dziewczyna na zajęciach grupy wsparcia poznaje Augustusa. Nastolatkowie zakochują się w sobie. Nieprawdopodobnie nietrafione byłoby tu oklepane „I żyli długo i szczęśliwie.”



Największym atutem książki są przed wszystkim doskonale wykreowani bohaterowie. Zacznijmy od Hazel, która swoją czarującą nieśmiałością i filozoficznym rozmyśleniami, doskonale prowadzi narrację. Ironiczne wypowiedzi Gusa, wprowadzają bardziej młodzieżowy oraz luźny klimat. Niewidomy Isaac dodatkowo wprowadza dużą dawkę humoru. To dzięki niemu trudno jest się połapać, czy obecnie płaczemy ze smutku, czy ze śmiechu. Nie można również pominąć charakterów takich jak rodzice głównych bohaterów, którzy dopełniają całość.


Krytycy komentują, iż język amerykańskiego pisarza jest zbyt prosty, humor zbyt czarny, a postacie zbyt idealne. Styl pisania pana Greena jest wyważony – na tyle łatwy, bo dotrzeć do młodszych odbiorców i trudny, aby nie spłycić przekazu fabuły. Czarny humor sam w sobie jest czarny, więc żarty na temat umierania lub ślepoty, nie mogą czarniejsze. I prawdę mówiąc, gdy ludzie mówią, że chcieliby być idealni, wydaje mi się, iż nie mają na myśli chorowania na nieuleczalną chorobę. 

Poruszanie tematu śmierci to bardzo łatwy sposób na rozgłos. Albo książka będzie totalną porażką, co zdarza się prawie zawsze, albo arcydziełem. Z czystym sumieniem muszę przyznać, iż powieść Johna Greena zalicza się do tej drugiej kategorii. Podsumowując tę, w każdym calu obiektywną, recenzję, jedynym minusem książki jest ilość zużytych chusteczek higienicznych. Pomimo braku nielegalnych wyścigów samochodowych ulicami Los Angeles, wampirzych kłów, czy terrorystycznych ataków na Biały Dom, „Gwiazd naszych wina” jest książką, która na długo zapadnie wam w pamięci.

Hermiona


czwartek, 7 sierpnia 2014

Książka pod lupą #14 - "Zamieć śnieżna i woń migdałów"

Camilla Läckberg - "Zamieć śnieżna i woń migdałów"

Powieść pt. „Zamieć śnieżna i woń migdałów” Camilli Läckberg to kryminał. Opowiada o policjancie - Martinie Mohlinie, który wraz ze swoją narzeczoną i jej rodziną postanawia spędzić święta Bożego Narodzenia na szwedzkiej wyspie Valön. Niespodziewanie podczas uroczystej kolacji, najstarszy i najbogatszy członek rodziny Liljecronas – Ruben, osuwa się na ziemię martwy. Wydawać, by się mogło, że gorzej już być nie może. Jednakże okazuje się, iż z powodu zamieci śnieżnej nikt nie może wydostać się z wyspy. Młody funkcjonariusz próbuje rozwiązać zagadkę śmierci seniora rodu, lecz nie zdaje sobie sprawy z tego, jak zawiłe są więzi w tej rodzinie.

Książka ta, jak i zresztą wszystkie inne dzieła szwedzkiej autorki, do samego końca trzyma w napięciu. Chociaż ma niewiele ponad sto stron potrafi wywołać wiele sprzecznych emocji u czytelnika. Doskonale ukazuje to, jak bardzo chęć wzbogacenia się potrafi zniszczyć rodzinę. Do tego dochodzi jeszcze zakończenie, które może zaskoczyć nawet największych fanów Sherlocka Holmesa. Z drugiej strony, możemy odnieść wrażenie, iż śledztwo prowadzone przez policjanta Martina jest nudne i nie dopracowane. 

Powieść jest pisana prostym językiem, nie zawierającym żadnych interesujących sformułowań. Uważam, zapoznawszy się wcześniej z innymi dziełami Camilli Läckberg, że jest to jedna z jej gorszych książek. Mimo wszystko, polecam przeczytanie książki i ocenienie jej samemu.

Hermiona


____________________________________
Krótka notka Hermiony, po krótkiej wakacyjnej przerwie ;)
Oczekujcie na kolejny post w weekend :)
Pozdrawiam, Iadala
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

niedziela, 3 sierpnia 2014

Książka pod lupą #13 - "Syrena"

Tricia Rayburn - "Syrena"

"Dla Vanessy i Justine Sands miały to być zwyczajne wakacje w miasteczku Winter Harbor, w gronie starych przyjaciół. Jednak kiedy Justine, po wielkiej rodzinnej kłótni, wybiera się nad urwisko, by poskakać do wody, a nazajutrz fale wyrzucają jej ciało na brzeg, Vanessa nie ma wątpliwości, że to coś więcej niż nieszczęśliwy wypadek. Nagle całe nadbrzeżne miasteczko wpada w popłoch, kiedy rozgrywa się seria ponurych związanych z wodą zdarzeń – fale wyrzucają na brzeg ciała mężczyzn z twarzami zastygłymi w szerokim uśmiechu… Czy to, co odkryje Vanessa, może oznaczać koniec jej wakacyjnej miłości, a nawet życia, takiego, jakie znała dotychczas?"
Zacznę dzisiaj od tego, że po "Syrenie" spodziewałam się jakiejś lekkiej, ciekawej, może nieco innowacyjnej historii o syrenach i nieco się zawiodłam. Tom pierwszy jest napisany tak, że dosyć szybko się go czyta, ale czasami miałam takie uczucie jakby brakowała mi w tej książce treści. Momentami wcale nie wyczuwałam tych emocji, które wydawnictwo dumnie umieściło w górnej części okładki... Nie była to do końca tajemnicza, romantyczna i pełna grozy historia. 

"Nie rozumiem,jak można wejść do wody tak głęboko,by pod stopami nie czuć dna,nie zanurzając przy tym głowy...a tak naprawdę to nie rozumiem,jak można z własnej woli wejść do wody,która może cię porwać i wciągnąć pod powierzchnię,gdy tylko dotknie kostek."


Myślę, że będzie to dosyć krótka recenzja, gdyż większość treści - przynajmniej tej którą chciałam wam zdradzić jest zawarte w krótkim opisie. Są dwie siostry - które po raz kolejny wyjeżdżają na wakacje, razem z sąsiadami. Wszystko jest fajnie, razem z kolegami bawią się na plaży, gdy nagle pewnego ranka ciało Justine zostaje odnalezione na plaży w Winter Harbor. Dla jej młodszej siostry i chłopaka to straszna tragedia. Oprócz tego w miasteczku ginie coraz więcej osób - są to mężczyzni których odnajdują zawsze z uśmiechem na twarzy. W tym czasie znika - Caleb - ukochany zmarłej. Simon - jego brat i Vanessa starają się rozwikłać to co się dzieje w małym, nadmorskim miasteczku. Tutaj odkrycia są coraz bardziej dziwne i straszne - więc czy zmienią życie Vanessy na zawsze?

"Jej głos otaczał mnie niby chłodna poranna mgła unosząca się nad jeziorem,otulał moje ramiona i nogi cienką,szarą powłoką,którą najchętniej natychmiast bym z siebie spłukała,"

Tak, jak napisałam już wyżej "Syrena" do moich ulubieńców nie należy, jednak każdy ma różne gusta i słyszałam o niej również dużo pozytywnych opinii, więc jeśli będziecie chcieli jakąś miłą, lekką lekturę to spróbujcie, anuż wam się spodoba. Ja z całego serca przyznaję, że styl pisania Rayburn nie przypadł mi gustu, książkę czytało mi średnio, nie wywołała u mnie wielkich emocji (a prawie na każdej książce płaczę/śmieję się/klnę - zależnie od sytuacji), dlatego też nie dam jej wysokiej noty. Plusem jest chyba to, że nie ma wielu książek które opierają się tylko na historii syren - większosć obecnej literatury fantasy jest szczególnie nacechowane na wampiry i likantropy, toteż autorka wykorzystała dosyć oryginalną wizję - niestety gorzej z wyszło z jej przedstawieniem.


Iadala



poniedziałek, 28 lipca 2014

Książka pod lupą #12 - "Klątwa tygrysa"

Colleen Houck - "Klątwa tygrysa"

"Magnetyczne oczy tygrysa.
Pradawna klątwa, którą zdjąć może tylko ona.
Namiętność silniejsza niż strach.
Razem muszą stawić czoła mrocznym siłom.
Czy poświęcą wszystko w imię miłości?"
Kelsey Hayes to zwyczajna nastolatka - co prawda straciła rodziców, jednak całkiem dobrze zaklimatyzowała się w przybranej rodzinie. Gdy skończyła szkołę średnią postanowiła w wakacje popracować, by zarobić nieco na studia. Propozycja jaką uzyskała w pośredniaku to dwutygodniowa pomoc w cyrku. Dziewczyna zgodziła się, widząc, że będzie musiała pomagać przy tygrysie, który jak się okazało później, oczarował ją. Był nadzwyczaj łagodny i niemalże "ludzki". Połączyła ich niezwykła więź przyjaźni.

"Na plakacie widniało zdjęcie białego tygrysa. Proszę, proszę, pomyślałam. Witaj, mam nadzieję, że nie ma was więcej... i że pożeranie nastolatek nie sprawia ci szczególnej przyjemności."

Pewnego dnia w cyrku pojawia niezwykły człowiek - Anik Kadam - który odkupuje tygrysa Dhirena od właściciela i proponuje Kelsey by ta towarzyszyła mu w drodze do indyjskiego rezerwatu tygrysów, czyli Narodowego Parku Ranthambone. Dziewczyna po zastanowieniu zgadza się - w końcu może być to niesamowite doświadczenie. Może zwiedzić Indie i dodatkowo dostać za to wynagrodzenie.

Wszystko jest wspaniałe - a szczególnie przelot luksusowym samolotem. Dalsza podróż niestety ma się odbyć już bez Pana Kadama - Kelsey trochę się tego obawia i służnie. Jej kierowca nagle znika, gdy ta poszła do sklepiku na stacji benzynowej. Jedynym szczęściem jest to, że odnajduje swojego tygrysa wśród zarośli i podążając za nim przedziera się przez puszczę. Tylko co się stanie, gdy okaże się, że Ren to tak naprawdę indyjski książę, który został przeklęty? Czy Kelsey zgodzi się pomóc mu zdjąć klatwę i zyskać przychylność bogini Durgi? Przed parą wiele niebezpieczeństw, zadań i przygód. Między nią, a błękitnookim tygrysem pojawi się uczucie, tylko czy będzie ono w stanie to przetrwać?

"Zakochanie się w nim byłoby jak skok do wody z wysokiego klifu: mogłoby się okazać albo najbardziej emocjonującym, co mi się kiedykolwiek przytrafiło, albo najgłupszym błędem jaki w życiu popełniłam. Sprawiłoby, że miałabym po co żyć, albo roztrzaskałoby mnie o skały i połamało na zawsze."

"Klątwa tygrysa" to książka, która prawdę mówiąc przyciągnęła mój wzrok czarującą okładką. Jest na niej przedstawiony tygrys - biały tygrys z niezwykłmi oczami i hipnotyzującym wzrokiem. Sam opis książki nie zachęcił mnie zbytnio do przeczytania - no może jedynie motyw tygrysa, który niezwykle rzadko przewija się we współczesnej literaturze. Zbliżające się święta Bożego Narodzenia i prezenty przyniosły mi pierwsze trzy tomy tej serii. 

Rozpoczynając czytać lekturkę, byłam nieco zawiedziona - pierwsze kilka stron naprawdę zanudza, ale już później pojawia się Dhiren i robi się coraz ciekawiej, dlatego warto się przełamać i dotrzeć do dalszej treści.
Powiem krótko - książka jest wspaniała! Dobrze wyważone opisy, niezwykle ciekawie i barwnie ujęta kultura indyjska, nawiązania, zwroty i symbole bardzo mi się spodobały. "Klątwa tygrysa" wręcz przyssała się do mojego serca i szybko ją "pochłonęłam". Nie mogłam się doczekać następnych wydarzeń, bo ta część zostawia nam wiele pytań.

"Klucz do szczęścia to starać się wykorzystać to, co przyniesie los, i być za to wdzięcznym."

Fabuła nie jest do końca przewidywalna - koniec książki był dla mnie wielkim i co prawda bolesnym zaskoczeniem. Autorka wykreowała zupełnie inną powieść - nie ma w niej nic o wampirach i wilkołakach, a mimo to, ma wątek fantastyczny, który bardzo mi się spodobał. Pokochałam tę książkę i polecam ją każdemu fantaście. <3 Dobra treść, świetna fabuła, akcja, niezwykłe postacie i kultura indyjska to ciekawe połączenie. W dodatku ta książka jest kopalnią bardzo interesujących cytatów.  :)

Iadala :)



poniedziałek, 21 lipca 2014

Książka pod lupą #11 - "Szukając Alaski"


John Green - "Szukając Alaski"

"Tak wielu z nas musiało żyć z tym, co zrobili, bądź z tym, czego nigdy nie zrobili. Z tym, co się nie udało, z tym, co w danej chwili wydawało się właściwe, ponieważ nie potrafiliśmy przewidzieć przyszłości. Gdybyśmy tylko potrafili dostrzec niekończący się ciąg konsekwencji naszych najmniejszych czynów. Jednak nie możemy wiedzieć więcej - do czasu, aż taka wiedza stanie się bezużyteczna."

"Porównywany z przełomowym "Buszującym w zbożu" J.D. Salingera literacki debiut Johna Greena to powieść o myślących i wrażliwych młodych ludziach. Zbuntowanych, szukających intensywnych wrażeń i odpowiedzi na najważniejsze pytania: o miłość, która wywraca świat do góry nogami, o przyjaźń, której doświadcza się na całe życie.
Niezapomniana opowieść o odkrywającym życie Milesie zakochanym w szalonej, zbuntowanej Alasce, dzięki której odnalazł Wielkie Być Może – czyli najintensywniejsze i najprawdziwsze doświadczenie rzeczywistości."

Kolejna powieść Johna Greena, została porównana do genialnego "Buszującego w zbożu" (Którego nie miałam okazji, jeszcze przeczytać...) i muszę stwierdzić, że prawdopodobnie zasługuje na ten tytuł. Tym razem autor, pokazuje nam normalną młodzież, ale czy do końca jest ona taka zwyczajna?

Głównym bohaterem jest Miles Halter, szesnastolatek, omamiony marzeniami, wiodący do tej pory życie samotnika, wreszcie wyruszający do rygorystycznej szkoły Culver Creek, w poszukiwaniu własnego Wielkiego Być Może. Czym ono jest? Na razie tego nie wie. Ma być to po prostu najlepsze przeżycie rzeczywistości, zmieniające cel jego życia. Miles, szybko zapoznaje się ze swoim niskim, ale niezwykle żywiołowym współlokatorem - Pułkownikiem - oraz jego przyjaciółmi Takumim, Larą i piękną, urzekającą Alaską Young, otrzymując jednocześnie wspaniały pseudonim "Klucha".

"- Dlaczego palisz tak cholernie szybko? - zapytałem.(...) Uśmiechnęła się, rozradowana jak dzieciak w ranek Bożego Narodzenia i rzekła:- Wszyscy palicie dla przyjemności. Ja palę po to, aby umrzeć."

Nastolatkowie nie boją się łamać regulaminu, a Klucha po pewnym czasie przełamuje swoje opory przed wejściem w "złe towarzystwo" - jakby to nazwali jego rodzice. Picie, palenie, głupie żarty, łamanie ciszy nocnej, przebywanie w zakazanych pokojach to codzienność. W tym miejscu można by pomyśleć - czyżby miałaby być to kolejna książka o nudnym życiu, przeciętnych nastolatków? Jednak po tak wybitnym erudycie, jakim jest, przynajmniej według mnie, John Green, możemy oczekiwać czegoś więcej - i oczywiście dostajemy to!

"Szukając Alaski", mimo tego, że na początku nie do końca to widać, jest wspaniałą, refleksyjną, pełną życiowych prawd i przemyśleń, powieścią. Brnąc coraz dalej, w kolejne strony tekstu, treść coraz bardziej nas wciąga. Pierwsza połowa - PRZED - jest zdecydowanie lżejsza, a - PO - bardzo mocno naładowana podłym, smętnym nastrojem, ale też wieloma refleksjami. Czym jest nasz labirynt cierpienia? Jak się z niego wydostać? Jaką wagę odgrywa miłość, przyjaźń i religia w naszym życiu? Czy niefortunne zdarzenie z przeszłości, problemy rodzinne, brak akceptacji, niezrozumienie, uprzedzenia mogą mieć wpływ na twoje życie, bądź śmierć? Czym jest nasze Wielkie Być Może? Czy warto dążyć do jego odnalezienia? Jakie tajemnice może skrywać pozornie szczęśliwa Alaska? 

"Budda twierdził, że przyczyną cierpienia jest pożądanie i że gdy ustaję pożądanie, ustaje cierpienie."

John Green, jak zwykle stawia nas przed niezwykłymi, trudnymi pytaniami, które mogą nas porządnie zagnieść emocjonalnie i psychicznie. Całą książkę, przeczytałam z małymi przerwami, cierpiąc po niej przez trzy tygodnie na "kaca moralnego i książkowego". Początkowy nastrój książki jest niezwykle łatwy w odbiorze, autor pokazuje swój oryginalny humor, jednak później jest coraz bardziej poważny i zmuszający czytelnika do refleksji. "Szukając Alaski" to według mnie książka dla dojrzałych emocjonalnie odbiorców, którzy będą zdolni docenić mocny, głęboki warsztat twórczy Greena, poruszający morale osób, potrafiących zrozumieć ukryte motywy, oraz kolejna kopalnia wspaniałych cytatów, mających niezwykły wpływ na czytelnika. Powieść polecam każdemu, chociażby, po to, aby zapoznać się z ciekawym, oryginalnym stylem Greena, by powoli uświadamiać sobie okrutność życia oraz to, że niektórzy są jedynie pozornie szczęśliwi... Na sam koniec, moich nocnych wypocin, zostawiam was z pytaniem, z tej fascynującej lektury:

"Jak ty-właśnie ty-zamierzasz wydostać się z tego labiryntu cierpienia?". 



___________________________________________________
Mam nadzieję, że recenzja się wam spodobała. :)
Jeśli przeczytałeś - skomentuj, doceń naszą pracę. :)

Tekst opublikowany również na moim blogu. 
Pozdrawiam, Iadala

sobota, 5 lipca 2014

Książka pod lupą #10 - "Angelfall"


Susan Ee - "Angelfall"


"Ziemię ogarnęły ciemności. Państwa upadły, szpitale, szkoły i urzędy stoją puste, nie działają komórki. Za dnia na ulicach rządzą brutalne gangi, ale kiedy zapada mrok wszyscy wracają do kryjówek, kryjąc się przed grozą Najeźdźców. Anioły. Niektóre piękne, inne jakby wyjęte z najgorszych koszmarów, a wszystkie nadludzko potężne. Przez wieki uważaliśmy je za swoich stróżów, teraz okazały się agresorami siejącymi śmierć. Dlaczego zstąpiły na ziemię? Z czyjego rozkazu? Jaki mają plan? Czy ludzie zdołają im się przeciwstawić?
Siedemnastoletnia Penryn wyrusza w desperacki pościg, żeby uratować życie młodszej siostry, która została porwana. Żeby zwiększyć swoje szanse musi zjednoczyć siły ze swoim największym wrogiem. Oboje przemierzają Kalifornię, niegdyś piękną i słoneczną, dziś kompletnie zniszczoną i wyludnioną, a wszechobecna śmierć niejednokrotnie zagląda im w oczy. Na końcu podróży, w San Francisco, każde z nich stanie przed dramatycznym wyborem. Czy postąpią właściwie?"


Penryn "mieszka", a raczej koczuje, ze swoją niepełnosprawną siostrą - Paige - oraz niezrównoważoną psychicznie matką. Po tym jak Anioły zaczęły zabijać ludzi, cały świat pogrążył się w chaosie. Nikt nigdzie nie jest bezpieczny. Gdy dziewczyna próbuje przeprowadzić swoją rodzinę w bezpieczniejsze miejsce widzi walkę aniołów - jednemu ucinają skrzydła. Penryn pomaga mu, ale przez to anioły porywają jej siostrę.

"Aniele, stróżu mój… szeptaliśmy przez setki lat. Myliliśmy się. Teraz to właśnie ONE okazały się naszym największym koszmarem."

Dziewczyna taszczy nieprzytomnego anioła w bezpieczne miejsce - ratuje mu życie, chcąc wyciągnąć od niego użyteczne informacje. Zabiera również jego skrzydła i miecz - początkowo jako pożywkę dla handlarzy narządów anielskich. Ostatecznie Anioł - Raffe - staje się dla towarzyszem podróży do Gniazda - czyli siedziby skrzydlatych. Można by pomyśleć, że to będzie nudna podróż - ale czy napaści gangów, małych demonów, znalezienie zwłok - brzmi nieciekawie? Raczej nie. 

"Ktoś wyciąga mi z ręki nóż i popycha brutalnie na krzesło. Latarka gaśnie. Muszę kilka razy zamrugać, żeby ponownie przyzwyczaić wzrok do przyćmionego blasku księżyca. Zanim jestem w stanie cokolwiek zauważyć, ktoś wiąże mi ręce za plecami"

Wszystko dzieje się naprawdę sprawnie, jest to powieść w której nie można liczyć na zwolnienie akcji - cały czas dzieje się coś ciekawego. Nie chcę wam zdradzać zbyt wielu rzeczy z książki, więc powiem krótko - jest niesamowita.

Autorka wykreowała zupełnie inny świat niż dotychczasowe schematyczne "piękne i święte" aniołki. Susan Ee wspaniale stworzyła coś tak oryginalnego i fantastycznego, że czasem brakuje słów. Nie da się tutaj zauważyć nawet małych niedociągnięć. Wszystko jest idealne!

Pisarka pokazała nam coś czego jeszcze nie było - anioły, które choć wykonują rozkazy Boga, mają biblijne imiona, czy nawet historie, a mimo to zabijają. Zabijają wszystkich, zabijają z zimną krwią - sieją postrach na całym świecie patrolując różne zakamarki i mordując każdego napotkanego człowieka.

"Nasze spojrzenia się spotykają. Trucizna rozprzestrzenia się ku klatce piersiowej i niższym partiom ciała. Próbuję strącić z siebie skorpionowatego anioła, ale stać mnie tylko na lekkie szturchnięcie. Moje mięśnie zaczynają tężeć. Wstrząsa mną kolejny krzyk, ale nie potrafię go z siebie wydać. Usta otwierają się tylko odrobinę. Mięśnie twarzy lekko drgają, zamiast wykrzywić się w agonii. Krzyk przybiera postać słabego bulgotania. Straciłam panowanie nad twarzą."

Wiele osób zastanawia się pewnie, czy autorka dołożyła tu powszechnie panujący związek miłosny głównych bohaterów. Jeśli oczekujecie gorącego romansu to się zawiedziecie, ale pomimo to, między Penryn, a Raffe'm narodzi się pewna więź, której opis, a może delikatne i wyważone ujęcie tak mnie wzruszyło, że uroniłam kilka łez.

"- Od początku wiedziałem, że lojalność cię zgubi. Nie przyszło mi tylko do głowy, że będzie to lojalność wobec mnie. - Kolejna eksplozja wstrząsa schodami. Ruszamy dalej."

Książka niesamowicie wciąga - była to moja najlepsza lektura od kilku miesięcy, było to coś fenomenalnego! Nie mogłam się oderwać od lektury - nawet jak grali moi kochani siatkarze! Susan Ee pokazała tutaj kreatywność i niezwykłą umiejętność pisarską, przez co już nie mogę się doczekać lektury kolejnej części tej książki, która mam nadzieję, powali mnie na kolana tak samo jak pierwsza!

Gorąco polecam, 
Iadala! :)

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Książka pod lupą #9 - "Drzazga"

Ewa Nowak - "Drzazga"

Witajcie!

Dzisiaj przedstawię wam krótką recenzję książki Ewy Nowak pod tytułem „Drzazga”.

Od razu wspomnę, że książka jest w narracji trzecioosobowej. Na początku przeszkadzało mi to, nie wiedziałam kto z kim rozmawia, ale później się przyzwyczaiłam.

Książka ma nietypową fabułę. Jest o faworyzowaniu dzieci. Dwie siostry. Jedna miła, druga zła. Tylko mama je wychowuje. Kogo woli? Oczywiście Martę (dobrą). Czy to dziwne? Oczywiście, że nie, bo z grzeczniejszą lepiej się jest dogadać.

Na początku zdziwiło mnie to, że one są w 3 klasie gimnazjum, a ta lepsza córka mówi "Mamuś" itp. Większość jej rówieśników tak się nie wyraża. To tym bardziej spodobało mi się. Może tak mówią tylko my o tym nie wiemy? Kolejna propozycja do zastanowienia się. 

Wszystko niby na początku się układało. Wiadomo kto zły, kto dobry. Później wszystko się zmienia. Lepsza córka, myślała, że to ona jest poszkodowana. Znalazł się ktoś, kto udowodnił jej, że tak nie jest. Kto? Przeczytajcie to się dowiecie?

Bohaterka czasami bawiła mnie do łez, czasami bardzo denerwowała. Była zła za to, że Jagna - jej siostra, znalazła sobie „rodzinę zastępczą”. Ale czy na pewno, zrobiła to tylko złośliwie? Przekonajcie się sami.

Książka pokazuje jak można się zmienić przez nasze otoczenie. Każda z dziewczyn bardzo przeżywa sytuację domową, na swój sposób. Jagna - była zła i nieuprzejma, Marta - wykonywała polecenia mamy...

~~Zakochana w przystojniakach z książek~~

Czytaliście tę pozycję? Co o niej sądzicie? :)

piątek, 20 czerwca 2014

Książka pod lupą #8 - "Alicja w krainie Zombi"

Gena Showalter - "Alicja w Krainie Zombi"


Muszę wam się przyznać, że zawsze ciągnęło mnie do bardzej drastycznych książek. Dlatego sięgnęłam po "Alicję w Krainie Zombi". Życie dziewczyny jest podzielone na dwie części. jakimi są dzień i noc. Gdy jest jasno, Alicja może robić na podwórzu, co tylko chce, chodzi też do szkoły. Gdy tylko się ściemni, musi być już w domu. Rodzice twierdzą, że wtedy po ulicach, lasach, wszędzie grasują potwory. Najbardzej próbuje wbić jej to do głowy ojciec. Alicja nazywa go szaleńcem. W jej szesnaste urodziny wszystko ma się zmienić. Namawia ich na obejrzenie występu siostry, który odbywa się późnym wieczorem. Od tego czasu już nic nie będzie takie samo. Jej ojciec miał rację - potwory istnieją...

Książka tytułem jest podobna do "Alicji w krainie czarów". Fabułą w ogóle jej nie przypomina. Chwała Bogu! Autorka tej wciagającej lektury pokazuje nam inne odbicie zombi. W tym przypadku duchowe -żywe trupy. Są taką inteligentna wersją z horrorów. Tajemnicze, bo one mogły atakować wszystkich, a nie wszyscy mogli ich widzieć... Można je widzieć od urodzenia, tak po prostu. Dla niektórych trzeba poczekać do traumatycznych przeżyć. To wszystko otwiera bohaterce drzwi do nowych przyjaciół i wrogów a nawet pierwszej miłości! 

Dla jednych to love story będzie absolutnie przewidywalne i nudne. Dziewczyna, w nowej szkole, poznaje najprzystojniejszego, a zarazem najniebezpieczniejszego chłopaka. Cole wyróżnia się tymi fioletowymi oczami, które ze zetknięciem spojrzenia Ali... Może sami się dowiecie co się dzieje? :) 

Realizmu dodaje czas teraźniejszy. Tatuaże, nocne kluby, bójki i takie podobne rzeczy. Przy każdej emocjonującej scenie można tak wczuć się w książkę, że ja sama miałam ciary na plecach. Mam takie uczucia, w sumie nie wiem jak to nazwać, że gdy czytam straszną książkę, to mam kłopoty z zasypianiem. Ale nie tym razem! Nie chodzi o to, że nie była straszna. Może trochę, ale bardzej skupiłam się na Ali i Cole. Strasznie podobali mi się jako para. Mimo wszystko Showalter odwaliła kawał dobrej roboty przy budowaniu napięcia. 

Mimo ponad pięciuset stron czyta się tę książkę płynnie, bez znużenia. Zawsze coś się dzieje. Autorka dużo nie opisywała, pobudziła naszą wyobraźnię. Skłoniła ją do pracy. Jeśli, tak jak w moim przypadku, za bardzo się wciągniecie, jeśli czulibyście, że macie jakiegoś typu obsesję na punkcie tej książki, przeczytajcie drugi raz. Emocje lekko opadną. Już nie długo zabieram się za drugą część Kronik Białego Królika, czyli "Alicja i lustro Zombi", której premiera odbyła się 21 maja 2014 roku. Trzecia część, być może ukaże się w listopadzie.

Bardzo polecam, Hazel. :)


________________________
Witajcie! Bardzo Was przepraszam, za zastój na blogu... Cóż, najpierw wyjazd, później urodziny, a na koniec rozwalony modem i brak internetu...
Od teraz wszystko odżywa!
Odpowiem na wszelkie wasze wiadomości! Zapraszam na nasz ASK :)
Zapraszamy również blogerów do współpracy! :)
Iadala

wtorek, 3 czerwca 2014

Książka pod lupą #7 - "Papierowe Miasta"

John Green - "Papierowe Miasta"


Kochani! Do napisania tej recenzji zbierałam się bardzo długo. Oprócz mojej nauczycielki języka polskiego, nikt nigdy nie czytał moich recenzji – to spowolniło mnie dodatkowo. Mam nadzieję, że pomimo to wyjdzie całkiem znośnie. Jednak w pierwszym zdaniu kluczowe jest słowo „tej”. Ponieważ moi drodzy, chciałabym się z wami podzielić swoimi przemyśleniami na temat Papierowych Miast. 

Bardzo trudno jest dobrać słowa opisujące książkę, która wywarła na nas takie wrażenie, jakie na mnie wywarły Papierowe Miasta. W każdym razie trudno to zrobić składnie i zachęcająco. Rzucam się trochę z motyką na Słońce… Albo, jak kto woli, ze sztyletem na Olimp. Autorem Papierowych Miast jest nie kto inny, jak szanowny pan John Green. Jest to autor doskonale znany w młodzieżowych kręgach i nie wiem czy jest sens robienia na jego temat długich wywodów. Najkrócej jak się da – chodząca genialność, nie człowiek. Choć niektórzy wolą go nazywać Bezdusznym Łamaczem Serc, ale to taki trochę temat rzeka. Nie wiem czy mieliście już wcześniej do czynienia z jego dziełami, ale jeśli nie, to musicie to jak najszybciej zmienić! Jeśli o mnie chodzi, to pan Green uzyskał już taki status, że kupiłabym każdą jego książkę, zupełnie w ciemno. 

niedziela, 1 czerwca 2014

Książka pod lupą #6 - "Mechaniczny anioł"

Cassandra Clare - "Mechaniczny Anioł"

Cassandra Clare zaskoczyła nas swoją najnowszą trylogią! Mechanicznego Anioła, czyli pierwszą cześć  Diabelskich Maszyn, napisała w 2010 roku, lecz do dziś jest to jedna z najlepszych trylogii.

Tessa Grey to szesnastolatka, która przybywa do Londynu z Ameryki by odszukać  swojego brata Nate'a. Lecz to nie jest Londyn jaki znamy. Znajduje się tam Podziemny Świat którym rządzą nadnaturalne istoty, takie jak wilkołaki, wampiry, czarownicy oraz wiele innych stworzeń. Są tam także Nocni Łowcy- pół ludzie, pół anioły. Chronią oni świat przed demonami. W czasie pobytu w Londynie, Tessa poznaje dwóch niesamowitych łowców demonów- Willa i Jema oraz ich przyjaciół. W trakcie swoich poszukiwań brata, Tessa będzie musiała zdecydować: czy dalej pomagac Nocnym Łowcą w zwalczaniu zła, czy ratować brata z opresji.

Książka ta jest niezwykłym połączeniem romansu, przygody oraz fantastyki. Mechaniczny Anioł wziął mnie pod swoje skrzydła i zabrał w barwną oraz pełną akcji treść książki. Mogę odważnie stwierdzić, że Diabelskie Maszyny biją o głowę Dary Anioła- pierwszą serię o Nocnych Łowcach Cassandry Clare.

Polecam tę książkę wszystkim którzy uwielbiają przygodę oraz osobom, które kochają być pochłonięci przez rozwój akcji i romansu, jakie tylko czekają na to by je odkryć  w Mechanicznym Aniele.

~Lena

poniedziałek, 26 maja 2014

Książka pod lupą #5 - "Niezgodna"

Veronica Roth - "Niezgodna"



„Po IGRZYSKACH ŚMIERCI nadchodzi NIEZGODNA.”

W ten właśnie sposób Veronica Roth reklamuje swoją debiutancką książkę. Jest to naprawdę inteligentna metoda, biorąc pod uwagę sukces, jaki osiągnęła trylogia Suzanne Collins. Z takim sloganem na okładce po powieść sięgnie każdy fan science fiction.

niedziela, 25 maja 2014

Książka pod lupą #4 - "Numery"



Rachel Ward - "Numery"
 

Jem to zwykła dziewczyna z niedobrą opinią, córka zmarłej narkomanki. Od urodzenia widziała w oczach ludzi numery, lecz przez siedem długich lat nie wiedziała co oznaczają. Przekonała się o tym boleśnie, po śmierci matki - okazało się, że ciąg 8 cyfr to data śmierci. Coraz bardziej pogrążona w smutku, samotna próbuje uciec przed numerami, odcina się od rówieśników, wagaruje.

Jej świat zmienia się, gdy nad kanałem zaprzyjaźnia się z Terry'm, czyli Pająkiem. Chłopak wprowadza do jej życia trochę zamieszania, razem się śmieją, spędzają czas, on ją broni. Jednak Jem, wie, że ta sielanka nie potrwa zbyt długo - ona zna jego numer.

poniedziałek, 12 maja 2014

Książka pod Lupą #3 - "Kokosowy budda"

Dzisiaj post adminki Ami! :)

Monika Lipińska - "Kokosowy Budda"


„Kokosowy Budda” został napisany przez Monikę Lipińską. Książka ta zdobyła I nagrodę w III edycji Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego Wydawnictwa TELBIT na powieść dla młodzieży. Bohaterką utworu jest siedemnastoletnia Róża, która po śmierci ojca i po drugim ślubie matki przeprowadza się do luksusowej willi swojego ojczyma we Wrocławiu. Szybko okazuje się, że Adam wymaga nie tylko bezwzględnego posłuszeństwa, ale też najwyższego poświęcenia – zmiany światopoglądu oraz wyznania. 

Nastolatka nie umie odnaleźć się w nowym środowisku. Ukojenie znajduje w grupie nowo poznanych przyjaciół. Pewnego dnia rozpoczyna wśród nich zupełnie inne "Życie" w egzotycznej aurze i duchu wolności. 

sobota, 10 maja 2014

Książka pod lupą #2 - "W Krainie Kota"


Dzisiaj kolejna odsłona "Książki pod lupą". :) Tym razem swoje wrażenia prezentuje nam adminka Hermiona. Zapraszamy do czytania i komentowania! :)


Dorota Terakowska - "W Krainie Kota" 


„W Krainie Kota” Doroty Terakowskiej to książka fantastyczna, opowiadająca o pewnym małżeństwie, które oczekuje przyjścia na świat swojego pierwszego dziecka. Pewnej nocy wiedziona nieznanym instynktem Ewa zjada korzeń nieznanej rośliny. Urodzenie się Jonyka uruchamia lawinę dziwnych wydarzeń. W beczce z deszczówką pojawia się olbrzymi kot. Do domu dziecka, w którym wychowała się Ewa trafia pewien jedenastoletni chłopiec. Pisarka zaczyna miewać niezwykłe sny. W domu rodziny pojawia się zadziwiająca książka. Co te dziwne zdarzenia mają ze sobą wspólnego?

środa, 7 maja 2014

Książka pod lupą #1 - "Córka Carycy"

Na naszym blogu będą się pojawiały również recenzje i notki, zachęcające do przeczytania, bądź wystrzegania się książek. Wszystko to znajdziecie w cyklu "Książka pod lupą". :) Dzisiaj "pod lupę" Isy idzie "Córka Carycy". Zapraszam do czytania i komentowania! :)

Carolly Erickson - ,,Córka Carycy"