czwartek, 14 sierpnia 2014

Książka pod lupą #15 - "Gwiazd naszych wina"

John Green - "Gwiazd naszych wina"

Tytuł Kultowego Pisarza Amerykańskiego przywodzi mi na myśl widok łysiejącego biznesmena w podeszłym wieku, siedzącego przed maszyną do pisania ze szklaneczką whisky. Jakież wielkie zaskoczenie spotyka ludzi, gdy okazuje się, iż John Green jest zaledwie 35-letnim vloggerem, który publikuje internetowe filmiki ze swoim bratem Hankiem. Każda z jego powieści osiąga duży sukces, jednak „Gwiazd naszych wina” zagościła nawet na pierwszym miejscu listy bestsellerów New York Timesa.

Hazel Grace Lancaster jest szesnastolatką, chorującą na raka tarczycy. Z powodu nowotworu nie chodzi do szkoły, nie ma przyjaciół, a sobotnie wieczory spędza na oglądaniu z rodzicami ‘America’s Next Top Model’. Jednakże pewnego dnia wszystko się zmienia, gdy dziewczyna na zajęciach grupy wsparcia poznaje Augustusa. Nastolatkowie zakochują się w sobie. Nieprawdopodobnie nietrafione byłoby tu oklepane „I żyli długo i szczęśliwie.”



Największym atutem książki są przed wszystkim doskonale wykreowani bohaterowie. Zacznijmy od Hazel, która swoją czarującą nieśmiałością i filozoficznym rozmyśleniami, doskonale prowadzi narrację. Ironiczne wypowiedzi Gusa, wprowadzają bardziej młodzieżowy oraz luźny klimat. Niewidomy Isaac dodatkowo wprowadza dużą dawkę humoru. To dzięki niemu trudno jest się połapać, czy obecnie płaczemy ze smutku, czy ze śmiechu. Nie można również pominąć charakterów takich jak rodzice głównych bohaterów, którzy dopełniają całość.


Krytycy komentują, iż język amerykańskiego pisarza jest zbyt prosty, humor zbyt czarny, a postacie zbyt idealne. Styl pisania pana Greena jest wyważony – na tyle łatwy, bo dotrzeć do młodszych odbiorców i trudny, aby nie spłycić przekazu fabuły. Czarny humor sam w sobie jest czarny, więc żarty na temat umierania lub ślepoty, nie mogą czarniejsze. I prawdę mówiąc, gdy ludzie mówią, że chcieliby być idealni, wydaje mi się, iż nie mają na myśli chorowania na nieuleczalną chorobę. 

Poruszanie tematu śmierci to bardzo łatwy sposób na rozgłos. Albo książka będzie totalną porażką, co zdarza się prawie zawsze, albo arcydziełem. Z czystym sumieniem muszę przyznać, iż powieść Johna Greena zalicza się do tej drugiej kategorii. Podsumowując tę, w każdym calu obiektywną, recenzję, jedynym minusem książki jest ilość zużytych chusteczek higienicznych. Pomimo braku nielegalnych wyścigów samochodowych ulicami Los Angeles, wampirzych kłów, czy terrorystycznych ataków na Biały Dom, „Gwiazd naszych wina” jest książką, która na długo zapadnie wam w pamięci.

Hermiona


4 komentarze:

  1. "Gwiazd naszych wina" to książka, która zdecydowanie na długo zapada w pamięć. Kiedy ją wspominam do oczu napływają mi łzy, a innym razem uśmiech ciśnie się na usta :) Wspaniała książka

    dusza-w-ksiazkach.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę czytałam i bardzo mi się spodobała. O ekranizacji mogę powiedzieć to samo, ale mimo wszystko książka lepsza :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To najnajnajnajnajcudowniejsza książka, jaką w życiu czytałam. Odkryłam ją jeszcze przed tym, jak stała się "cool". Mam do niej wielki sentyment, po prostu ją kocham. ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem jak hezel . To co pan john uchwycił to prawdziwy związek nastolatków z rakiem.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszamy do komentowania :)
Dla ciebie to chwilka, a dla nas miłe uczucie docenienia :)