Był ciepły, jesienny wieczór. Piętnastoletnia Alis wracała do domu od swojej przyjaciółki. Droga ta prowadziła obok starego cmentarza, na którym zazwyczaj nikogo nie było lecz dziś, ku jej zdziwieniu, zgromadziło się tam kilka osób. Dziewczyna z lekkim strachem podeszła bliżej. Trudno było określić ile osób stało pośród nagrobków, bo co chwilę jakaś czarna mgiełka podlatywała do nich i ktoś się pojawiał, a mgła znikała. Po kilku chwilach ktoś znikał, a na jego miejscu pojawiała się taka sama czarna mgła, która zaraz odlatywała. - To wszystko jest takie dziwne - pomyślała dziewczyna. Alis schowała się szybko za największą płytą nagrobkową, która była według niej w bezpiecznej odległości od nieznajomych. Zaczęła słuchać.
- Witam Cię, Mój Panie - powiedział mężczyzna, który właśnie się pojawił. Po tych słowach można było wywnioskować, że na cmentarzu jest jakiś król lub władca, co wydawało się dziwne.
- Jak dobrze, że jesteś Severusie. Przydasz mi się - odpowiedział zimny głos. W tym samym czasie z ciemności wyłonił się jakiś nieduży człowieczek, a w każdym razie mniejszy od pozostałych.
- Już jestem Czarny Panie. - Te słowa jeszcze bardziej zdziwiły Alis. Kim może być ten "Czarny Pan"? - Zadanie wypełnione. Mężczyzna nazwany wcześniej Severusem zaczął mówić:
- O jakie zadanie chodzi? I dlaczego jemu je powierzyłeś? To kłamca i zdrajca!
- Uspokój się Snape. On nie jest zdrajcą, a poza tym, bardziej prawdopodobne jest to, że ty mnie zdradzasz. Ciebie też niektórzy mogą wziąć za zdrajcę, ach tak, przecież pracujesz u boku Dumbledore'a. Ale nim nie jesteś. Ty. - Wskazał kościstym palcem na Severusa. - Jesteś moim szpiegiem. No chyba, że się mylę - rzekł spokojnie. - Powiedz! No mów! - krzyknął.
- Panie, ja nigdy bym Cię nie zdradził. Przecież wiesz.
- Wiem?! Ja nic nie wiem. Nie wiem czy Dumbledore'owi nie powiedziałeś tego samego co mnie. - Ruszył w jego kierunku. - Nie wiem!
- Wiedz, że Cię nie okłamuję. Nie mógłbym tego zrobić.
- Panie, mógłbym coś powiedzieć? - zapytał niski mężczyzna, który niedawno przyszedł. - Panie... - Ale jego Pan zdaje się nie dosłyszał tego co mówił. Po chwili milczenia ciszę przerwał zimny głos.
- Może wrócilibyśmy już do Glizdogona?
- O tak. Właśnie miałem zapytać - powiedział cicho. - No więc...?
- Ten Syriusz Black, oni, oni go mają za przyjaciela. Ale to tchórz. Bał się zostać strażnikiem tajemnicy, bał. Ale powierzyli mu ją - wydyszał Glizdogon. Był podekscytowany, ale jego Pan oczekiwał chyba czegoś więcej.
- I tylko tyle wiesz?! To są... - Blady, wręcz biały mężczyzna nie zdążył nakrzyczeć na swojego poddanego, gdyż ten w porę zaczął mówić dalej.
- Nie, nie Panie. No więc Black bał się, chciał przekazać to brzemię komuś innemu. I zrobił to. - Tu Glizdogon zrobił przerwę na śmiech i wykrzyknął. - Przekazał to mnie!
- Tobie? - zapytał zimny głos, po czym zaśmiał się szyderczo.
- Tak, Panie - odpowiedział dumnie.
- No dobrze, ale czemu nie powiedziałeś mi jeszcze gdzie oni są?!
- Ja... W Dolinie Godryka Panie. Ja Cię tam zaprowadzę.
- Dolina Godryka... Dobrze Glizdogonie. A teraz odejdź.
Trochę wystraszony odwrócił się i zniknął w czarnej mgle. Tym razem Severus rozpoczął rozmowę. - Co chcesz teraz zrobić Panie?
- Nie domyślasz się? - Spytał rozbawiony. Odpowiedziała mu głucha cisza. - Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana... Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli, a narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca - zacytował i głośno westchnął. - Oboje wiemy co należy z nim zrobić. Zabiję chłopca i każdego, kto stanie mi na drodze.
- Czy dobrze zrozumiałem? Chcesz zabić syna Lily Potter? - zapytał roztrzęsiony Severus.
- Tak Snape. I mam nadzieję, że nie obchodzą Cię jego losy.
- Jego nie. Ale Lily tak! - krzyknął, po czym spuścił głowę, jakby się czegoś wstydził.
- Och, to takie szlachetne! Niestety w gronie moich poddanych nikt nie będzie mi się sprzeciwiał! - warknął, po czym zauważył za jednym z grobów czyjąś dłoń. - Chyba nie jesteśmy tu sami, Severusie - powiedział i z wyciągniętą przed siebie różdżką zajrzał za płytę nagrobkową. Wystraszona Alis skuliła się jeszcze bardziej lecz to nie pomogło. - Avada Kedavra! - wykrzyczał, a z jego różdżki błysnęły zielone promienie i kilka sekund później dziewczyna leżała już martwa na trawie.
***
- Zabij mnie! Tylko oszczędź ją, proszę! - krzyczał Severus stojąc przed domem Potterów i widząc kątem oka palące się w nim światła. - Panie, błagam Cię! - prosił padając na kolana.
- Ciebie nie zabiję, Snape. Ty mi jeszcze będziesz potrzebny - mówił Voldemort. - A ona? Jeśli będzie chciała bronić syna, nie wyjdzie jej to na dobre. A teraz odsuń się! - Nakazał mu i wszedł na podwórko. Przez okno można było ujrzeć dziecko śmiejące się w łóżeczku i przytulających się rodziców. Wtedy drzwi od domu otworzyły się i wszedł do niego Voldemort.
Zaniepokojony James wyszedł z pokoju, pewnie chciał sprawdzić co to za hałas. I wtedy Severus usłyszał pierwszy krzyk - krzyk mężczyzny "Lily bierz Harry'ego i uciekajcie! Szybko!". Krzyk ucichł, a bezwzględny zabójca szedł dalej. Gdy wkroczył do pokoju małego Pottera skierował swoją różdżkę na nadal śmiejące się dziecko i krzyknął "Avada Kedavra!". Ale coś, a raczej ktoś mu przeszkodził.
Na podłodze przed nim leżała kobieta, a chłopiec nagle przestał się śmiać. Chciała go obronić. Ale na co jej to było? Teraz leży tu martwa tak jak jej mąż, a za chwilę i dziecko. Zabójca znowu skierował różdżkę na chłopca i znów wypowiedział te same słowa "Avada Kedavra!". Błysnęło zielone światło, płaczący przed domem Severus jęknął z rozpaczy, a Voldemort zniknął. Tak po prostu zniknął, a w łóżeczku nadal był chłopiec, któremu łzy spływały po policzkach.
Po kilku minutach Snape wkroczył do domu. Przeszedł obok leżącego na schodach ciała Jamesa Pottera i szlochając wszedł do pokoju, na podłodze którego leżała martwa Lily. Lily Potter, którą on tak kochał. Przez całe życie. Roztrzęsiony upadł na podłogę i przytulił jej bezwładne ciało. Płakał i krzyczał. Ale nic już nie przywróci życia jego małej, rudowłosej Lily Evans. Bez niej już nigdy nie będzie tak samo...
#Lumos